

Wybór oczywiście polityczny...

Dodam jeszcze, że gdyby nasi południowi sąsiedzi raczyli wziąć udział w Eurowizji, to na pewno poszłoby nam znacznie lepiej!
To musi być ktoś kto bardzo dobrze zna angielski (aby się przede wszystkim nie ośmieszyć tak jak w roku 1998), ktoś z poczuciem humoru i bez tremy. Tak chyba właśnie wybrano w 1999 roku Orłosia - jajcarza i luzaka z Teleexpressu, i osobę, która od kilku lat przeprowadzała wywiady po angielsku w programie "Oko w oko". I tak zostało do dziś, większych zastrzeżeń do niego chyba mieć nie można. Ostatnio trzeba przyznać był bardzo spięty, ale wcześniej nie sprawiał takiego wrażenia. W zeszłym roku zaświecił dla Ukrainy lampkę w kształcie serca "12 points and this beautiful red heart <pik pik> to Ukraine"viper pisze:Ciekawe, kto wpadł na pomysł, żeby wybrać Orłosia na rzecznika TVP przyznającego punkty? Trochę sztywny jest. Lepszy byłby Prokop.
Chyba to cię oświeci.O dziwo największy aplauz wywołała nieskrępowana, niby sztywna, ale prowadzona z taką konsekwencją konwersacja Carrie z polskim sekretarzem jury Janem Chojnackim. "Dobry wieczór, Jan" - usłyszeliśmy z ust Carrie. "Good evening, dobry wieczór. How are you, Carrie?" - odpalił nasz przedstawiciel. "Not too bad. How are you, Jan?"... "Doing fine..." - bardzo poważnie odpowiedział Jan Chojnacki. Tu nastąpiły owacje... A Carrie była chyba tak zdziwiona tą wymianą uprzejmości, że nie wiedziała, co powiedzieć. Z problemu wybawił ją nasz Jan Chojnacki, który rozpoczął podawanie punktacji polskiego jury. Niby konwencjonalna wymiana zdań, ale tak przesympatycznie poważna, że aż radosna.