Dziś w niusach na początku programu Agata Młynarska poinformowała, że Mołdawia i
Grecja 
są coraz bliżej Unii Europejskiej, bo podpisały umowę stowarzyszeniową.
W programie po 2500 odcinku "Klanu" powiedziała o działaczu Greenpeace'u, który nazywa się
Piotr Dziemiańczuk. W rzeczywistości ma on na imię Tomasz, a Piotr Dziemiańczuk to pracownik TVP Szczecin.
Biorąc pod uwagę, że oglądam z wielkiego doskoku, to można stwierdzić, że w programie popełniane są cały czas kardynalne błędy.
A dziś o klinice "Budzik", która ma problemy finansowe. Agata Młynarska podała numer telefonu, powiedziała, że do końca programu będzie przy nim dyżurować Ewa Błaszczyk i czeka na deklarację pomocy finansowej od widzów. I co się okazało? Nawet z tego postanowili zrobić show. Agata Młynarska przerywa rozmowę o serialu Anna German, bo zadzwonił telefon i być może będziemy świadkiem wielkiego wydarzenia. Zestresowaną starszą panią wpuszczono z rozmową na wizję, a ona chciała tylko pogratulować działań pani Błaszczyk, a ponieważ jest na emeryturze to nie może jej finansowo wesprzeć. ZONK, ale Młynarskiej było mało i scena została powtórzona i znowu zostało podniesione przez nią napięcie "Może ktoś teraz w końcu sypnie jakąś wielką kasą". Zadzwoniła pani, która sama została dotknięta dawno temu tematem bliskiej osoby w śpiączce i powiedziała, że chociaż wiele nie ma, to ponieważ jest ten temat bardzo bliski to deklaruje przekazanie 1000 zł. Na profilu programu jest opinia, że powinna przed programem uzgodnić z jakimiś jej znudzonymi znajomymi biznesmenami, by sami do niej dzwonili, deklarując kokosy.
A potem był nastąpił czas wygłupiania się z Gąsem i robienie z siebie totalnej ...
Gościem dnia Marek Piekarczyk. Niezbyt fortunny wybór, delikatnie pisząc.